Patrzył na nas z billboardów, spoty leciały bez przerwy w telewizji. Gdziekolwiek się odwrociliśmy, widzieliśmy to samo: obraz zagubionego faceta ze złapanym nosem towarzyszący chwytliwemu hasłu 'Łap dziób Kaczorka'.
Zaintrygowani, dotarliśmy do szczególów:
'Odjazdowa oferta! Za każdy 'łap' (złapanie) dostaniesz darmowego SMSa. Zrób zdjęcie, jak łapiesz dziób Kaczorka. Wysyłając MMSa ze zdjęciem do Orange, dostaniesz darmowego SMSa. Nie przegap - łap!!!'
Akcja ruszyła i zrobiła furorę. Z całej Polski abonenci Orange przyjeżdżali do Trójmiasta, łapali nos 'Kaczorka', czasami wielokrotnie, i wysyłali MMSy do Orange, aby dostać swoją nagrodę: darmowego SMSa.
'Oszukano nas'. Beata E., biedna śląska matka patrząc na zaniedbaną ścianę pustym wzrokiem opowiada swoją historię. 'Słyszałam o ofercie Orange. Mam chorą córkę w szpitalu. Przestraszyła się, jak zobaczyła czarnucha na dworcu w Gliwicach i doznała szoku. Tylko dzięki SMSom utrzymuję kontakt z nią, bo muszę przez cały dzień pilnować męża alkoholika, więc myślałam, że to oferta dla mnie. Wybrałam się do Trójmiasta i zaczęłam łapać. I chociaż dostałam obiecane SMSy, czułam, że coś jest nie tak, bo stopniowo opróżniał się mój portfel!'
Paweł G., były ksiądz z Białegostoku zbankrutował po tym, jak zaczął łapać i wysyłać SMSy. 'Po 3 tygodniach wyjazdów do Trójmiasta i łapania dziobów byłem tak spłukany, że zostałem zmuszony do kradzieży opłatków z własnego kościoła. Przez to prawie nic nie pozostało dla wiernych, ktorzy musieli walczyć ze sobą o resztki opłatków. Moi drodzy parafianie zaczęli się bić przed moimi oczyma!' W oczach byłego księdza pojawiają się łzy i jego głos załamuje się.
'W każdą niedzielę opowiadam swoim wiernym o piekle, które czeka pedałów po tamtej stronie. Po raz pierwszy, widząc matki odbierające dzieciom opłatki, doszedłem do wniosku, że piekło może być tu na ziemi.' Paweł G. zdejmuje sutannę. 'Straciłem swoją wiarę. Wytoczę Orange sprawę sadową za utraconą pracę i utracony sens życia.'
Abonenci poczuli się oszukani, ale nie wiedzieli, dlaczego kasa znikała. Jolka J., sprzedawczynia jaj spod Lublina: 'Jestem prostą sprzedawczynią prostych, ekologicznie niedostosowanych jaj, ale to wcale nie znaczy, że jestem głupia. Moja córka jest prostytutką i ma błyskotliwego alfonsa, który skończył kurs wieczorowy z matematyki na Technikum w Pasymiu.'
Alfons jej córki, zachowując anonimowość, relacjonuje.
'Będąc od swojego dzieciństwa alfonsem, uważałem miesiąc spędzony w Technikum za stracony. Ale okazało się, że przez matematykę mogłem pomóc ludziom! Zasady są takie: w Orange jeden MMS kosztuje 40, a jeden SMS 20 groszy. Wprawdzie dostaniesz darmowego SMSa, ale to nie pokrywa kosztów - 40 groszy - za wysłanie MMSa. Za każdy MMS którego wysyłasz, tracisz' - alfons wyjmuje swój kalkulator - '40 minus 20groszy, czyli 20 groszy!. Poza tym trzeba doliczyć cenę biletu kolejowego do Trójmiasta.'
Jolka: 'Sama nie kumam tych matematycznych rzeczy, ale alfons mojej córki to tak mądrala i do tego taki dżentelmen!' Teraz ta niepozorna sprzedawczyni jaj stoi na czele kampanii 'Orange, oddajcie nam kasę i godność.' 'Wydawało nam się, że dziób Kaczorka został złapany.' Jolka potrząsa głową. 'Nie. To my, prości ludzie, zostaliśmy złapani - przez Orange'.
'Kontrkampania' Jolki już ruszyła w całej Polsce. Billboardy z 'Kaczorkiem' Orange niszczono - i nie tylko. Wybuchła prawdziwa antykaczorkowa histeria! 'Wściekli abonenci Orange weszli do mojego sklepu i spalili cały rocznik Kaczora Donalda' opowiada właściciel kiosku z Mogilna. 'Krzyknąłem, że ten kaczor nie ma nic wspólnego z akcją Orange, ale na marne. Teraz pozwę Orange i zażądam odszkodowania,' mówi nam pokrzywdzony przez Orange wielkopolski kioskarz.
Tak, Kaczorze, jest o co się martwić
A co z naszym bohaterem, facetem z billboardów, nijakim K. Valentino, którego nos został złapany?
'Miałem stać się sławny. Mówiono mi, że będę gwiazdą, że czekają mnie zaproszenia na ekskluzywne przyjęcia z koreczkami, ze kręcą film na mój temat z Georgem Clooney'em w roli głownej. Ale jedyne, co pozostało to mój mocno złapany i, skutkiem tego, krwawiący nos.' Pokazuje nam resztki nosa. 'I, jakby to nie wystarczyło, abonenci obwiniali mnie za ich straty finansowe. Ruszyła nowa fala ludzi do Trójmiasta, ale tym razem w innym celu. Chcieli mi obciąć nos! O mały włos, czy może lepiej, o mały nos, nie straciłem życia.' Drapie się po nosie. 'Tak, ja też pozwę Orange. Jak się traci nos, wiadomo jak się skończy. Patrz tylko na Michaela Jacksona. Takie zabiegi nie są tanie. Na razie stać mnie tylko na..' Wyjmuje czerwony gadżet z reklamówki. '..nos klauna ze sklepu z zabawkami.' Zakłada nos klauna i stara się uśmiechnąć, ale raczej bez powodzenia.
K. Valentino - ofiara czy sprawca?
A co na to kierownictwo Orange? Postanowiliśmy odwiedzić siedzibę Orange. Przedstawiwszy się jako oszukani abonenci, zwróciliśmy uwagę na nieszcześcia, które się nam przytrafiły z powodu akcji Orange. Nasze uwagi zostały nie tylko zlekceważone lecz także wyśmiane przez dyrektora marketingowego Orange w Starych Kiełbonkach. 'Głupie krowy! I owce! I kundle! Wiadomo, że cena MMSa jest wyższa od ceny SMSa. Ta akcja zaczęła się jako zakład między działem marketingowym a działem księgowym, ile ludzi dałoby się nabrać? Chcieliśmy przetestować granice głupoty ludzkiej. Okazało się, że granic nie ma!'
Nasza rozmówca nieco zmienił ton jak zdradziliśmy, że jesteśmy nie klientami, tylko dziennikarzami i, że mamy całą rozmowę nagraną. Spanikował. Zaoferował nam darmowe SMSy, darmowe MMSy a nawet ostatnią nowość - komórkę z funkcją samotworzenia ludowych antysemickich haseł. Ale nie daliśmy się przekupić. 'Nie, nie chcemy tego. Chcemy tylko jednego.' Kazaliśmy dyrektorowi pochylić się przed nami i wystawić nos. Przez nastepne kilka godzin drapaliśmy, wykręciliśmy i ciagnęliśmy w każdy możliwy sposób nos dyrektora Orange, upokarzając go na maksa.
Zakładamy, że kierownictwo Orange będzie się długo zastanawiać, zanim ponownie zabierze się za oszukiwanie klientów.
Nos dyrektora przekonał się w końcu do naszej racji
Nok en gang i Berlin
9 years ago